Strona główna zamku - kliknij jeśli nie widzisz menu bocznych

ZAMEK DYBÓW W TORUNIU
LEGENDY


 

Nie o zamku ale przynajmniej mniej więcej o czasach kiedy powstał

O RATUSZOWYM KALENDARZU

Po wojnie trzydziestoletniej, zakończonej w Toruniu w roku 1466, ziemia chełmińska, a wraz z nią Toruń wróciły po latach krzyżackiego panowania do Królestwa Polskiego. Dla miasta nastały czasy dobrobytu i dostatku. Toruński burmistrz - Henryk Stronband, po naradzie z Radą Miejską postanowił rozbudować najważniejszy budynek w mieście - Ratusz Staromiejski. Tu bowiem było centrum zarządzania miastem, tu funkcjonowały kramy kupieckie, tu wreszcie odbywały się wszelkiego rodzaju uroczystości. Dokonanie przebudowy zaproponowano pochodzącemu z dalekiej Flandrii architektowi, Antoniemu van Obberghenowi. Ten z radością przyjął propozycję, chociaż postanowiono przed nim bardzo trudne zadanie: po przebudowie ratusz toruński miał być budynkiem niepowtarzalnym i powinien zadziwić wszystkich.
Architekt szybko wziął się do pracy i przebudował ratusz w taki sposób, że można w nim było doszukać się całorocznego kalendarza.
Zbudował więc jedną wieżę symbolizującą rok, cztery narożne wieżyczki przypominające cztery pory roku, 12 wielkich sal - tak jak dwanaście miesięcy w roku oraz 52 mniejsze pomieszczenia odpowiadające liczbie tygodni. W budynku było 365 okien i każde z nich przypominało jeden dzień w roku. Wiadomo jednak, że co cztery lata rok liczy 366 dni. Z tym także sobie poradzono. Raz na cztery lata władze miasta wynajmowały murarza, który w starych murach wykuwał dodatkowy otwór, aby nie zabrakło dnia 29 lutego. Po zakończeniu roku otwór zamurowywano, by wykuć go ponownie za 4 lata.
W ciągu stuleci toruński ratusz ulegał wielokrotnym przebudowom. Dzisiaj trudno jest doszukać się doskonałego kalendarza zaprojektowanego przez mistrza Antoniego. Przetrwała jedna wieża, cztery narożne wieżyczki, ale czy zachowała się ilość pokoi i okien, trudno powiedzieć. Sami spróbujcie je policzyć...

O BOGUMILE - jedna z legend o rodowodzie toruńskich pierników

Przed laty żył w Toruniu bogaty i szanowany piekarz Bartłomiej, u którego pracował czeladnik o imieniu Bogumił. Mistrz miał piękną córkę Katarzynę, do której co wieczór tęsknie wzdychał młody czeladnik. Mimo iż Katarzyna odwzajemniała uczucia czeladnika, ojciec nie chciał słyszeć o ich ślubie. Bogumił był zbyt ubogi, a mistrzowi marzył się zięć równie bogaty, jak on sam.
Młody piekarz lubił wieczorami wychodzić poza obronne mury Torunia, by wśród ptaków rozmyślać o swej ukochanej. Pewnego dnia siedząc zadumany nad podmiejskim stawem, z bukietem kwiatów nazrywanych dla Kasi, dojrzał tonącą pszczółkę. Żal mu się jej zrobiło, więc podsunął jej listek i wyciągnął z wody. Pszczółka pięknie podziękowała i odfrunęła.
Po chwili jednak na ramieniu czeladnika usiadła Królowa Pszczół. Wiedziała już o szlachetnym uczynku Bogumiła i postanowiła odwdzięczyć się za uratowanie swej siostry. Zdradziła mu sekret wypieku smacznych pierników. W sekrecie powiedziała chłopcu, żeby do ciasta dodawał słodkiego miodu i korzennych przypraw. Bogumił podziękował za radę, wziął przygotowany bukiet kwiatów i wrócił do Torunia. Kiedy przybył do piekarni, zastał wszystkich przy wytężonej pracy, gdyż niespodziewaną wizytę w mieście zapowiedział król. Również i Bogumił od razu zabrał się do wypiekania ciasta przeznaczonego dla króla. Przypomniał sobie rady Królowej Pszczół i nie mówiąc nic nikomu dodał do ciasta miodu i korzennych przypraw. Kiedy zaś ciasto było gotowe wykonał z niego dwa serca, ułożył je naprzeciw siebie i połączył dwoma kółkami, które miały symbolizować obrączki.
Rankiem piernik dla króla był już gotowy. Kiedy wypiek ujrzał mistrz Bartłomiej, bardzo się zdenerwował. Zamiast ładnego piernika ujrzał ciasto o dziwacznym wyglądzie. Dwa odwrócone serca i dwie obrączki pod wpływem ciepla połączyły się ze sobą tworząc niespotykany dotychczas kształt.
Niestety, na wypiek innego piernika nie było już czasu. Król bowiem wjeżdżał już do miasta. Burmistrz wraz z Radą Miejską przywitali króla częstując go wypieczonym przez Bogumiła piernikiem. Wielkie było zdziwienie mistrza Bartłomieja, gdy króla zachwycił kształt i smak piernika. Król poprosił, by przedstawiono mu piekarza, który to piekł. Stanął więc przed królem Bogumił i tłumaczył władcy, że kształt piernika ma symbolizowac dwa zakochane serca połączone ze sobą obrączkami, a swój smak zawdzięcza piernik miodowi i korzennym przyprawom dodanym do ciasta. Wyznał też Bogumił królowi, że wypiekając ciasto cały czas myślał o ukochanej Katarzynie, córce piernikarskiego mistrza. Król wysłuchał opowieści Bogumiła w milczeniu i natychmiast zwrócił się do stojącego obok mistrza Bartłomieja z prośbą, by zezwolił na ślub Katarzyny z młodym czeladnikiem. Bartłomiej nie śmiał odmówić królewskiej prośbie. Król nadał też Bogumiłowi tytuł piernikarskiego mistrza i hojnie go obdarował złotymi dukatami. Miastu zaś nadał przywilej wypieku i sprzedaży pierników nie tylko na terenie całego kraju, ale też poza jego granicami i poprosił toruńskich piekarzy, by pierniki w kształcie uformowanym przez Bogumiła nazwano "katarzynkami" na pamiątkę miłości Bogumiła i Katarzyny.

 

 

Legendy zaczerpnięte z: http://www.monika_rozycka.republika.pl/ ale znajdziecie je również na wielu innych stronach i w opracowaniach książkowych.