OLSZTYN k/Częstochowy
LEGENDY
Głodowa śmierć Maćka Borkowica
Maćko Borkowic herbu Napiwon wojewoda
poznański już jako młody szlachcic zaskarbił sobie łaski panującego wtenczas
Kazimierza Wielkiego i często uczestniczył w ważnych misjach dyplomatycznych.
Jednak, kiedy po zawiązaniu konfederacji w 1352 r. przez zbuntowanych panów
wielkopolskich stanął na ich czele, nie pomogły żadne względy i został skazany
na banicję. Po krótkim jednak czasie za pozwoleniem króla wrócił ze Śląska,
gdzie się wprzódy schronił, lecz o posłuszeństwie już nie myślał. Wpierw zaczął
dawać schronienie różnego rodzaju złodziejom i rozbójnikom, by później stanąć na
ich czele. Król z szacunku dla jego ojca, napominał i karcił go łagodnie a
następnie tracąc cierpliwość zmusił do złożenia przysięgi na wierność i
posłuszeństwo. Maćko jednak przysięgi nie zamierzał dotrzymać. Zniecierpliwiony
król rozkazał więc pojmać go i spuścić do podziemi olsztyńskiego zamku. Niewiele
sobie z tego robiąc Maćko kpił sobie z króla i wszelkich kar czy tortur. Król
zatem dostosował się do jego "życzeń", nie skazując go na tortury czy też głód,
polecił zamknąć go w podziemnej trumnie lecz karmić i poić codziennie. Tak więc
raz dziennie wieko prowadzące do podziemi unosiło się a więzień otrzymywał
wiązkę słomy i czarkę wody. Niepokorny młodzieniec przez 40 dni konał w mękach,
wyjadając własne ciało.
Od tego czasu przy pełni księżyca słychać dochodzące z podziemi odgłosy,
które pierwotnie głuche i trudne do określenia z czasem stawały się coraz
wyraźniejsze. Ponoć do dziś słychać pojękiwania i brzęk kajdan a po zamku w ten
czas snuje się cień barczystego szlachcica z sumiastym wąsem.
Jak Kacper Karliński syna poświęcił
Kacper Karliński starosta olsztyński przeszedł do legendy jako jako przykład niezwykłego męstwa, dzielności i poświęcenia. Miał on ośmiu synów, z których siedmiu zmarło lub zginęło w wojnach. Najmłodszy syn był jeszcze niemowlęciem, kiedy w 1587 r. pod mury zamku olsztyńskiego podeszły wojska arcyksięcia austriackiego Maksymiliana Habsburga, pretendenta do tronu polskiego po śmierci Stefana Batorego. Arcyksiążę miał w Polsce więcej wrogów aniżeli przyjaciół, tak więc każdy kolejny zwolennik był na wagę złota. Maksymilian wyprawił do starosty olsztyńskiego posła z żądaniem poddania zamku, oferując w zamian godność senatora, pozostawienie starostwa i wiele innych przywilejów. Ten jednak ofertę arcyksięcia odrzucił. Maksymilian postanowił więc wykorzystać słaby, jak sądził, punk starosty. Na czele atakujących wojsk wysłał piastunkę z synem starosty na rękach. Obrońcy rozpoznali piastunkę i niemowlę i zawahali się, co wojska Maksymiliana skwapliwie wykorzystały, zbliżając się niebezpiecznie do zamku. Karliński zawahał się tylko na chwilę, po czym wyrwał z rąk jednego z puszkarzy lont i wystrzelił. Po chwili grzmiały juz wszystkie działa. Kiedy wrzawa ucichła a dym się rozproszył Karliński ujrzał martwe ciała piastunki i syna oraz umykające siły arcyksięcia, który w obliczu takiego poświęcenia zrezygnował z dalszego oblężenia i ruszył ku Krakowowi.