Strona głowna zamku w Białym Kościele - kliknij jeśli nie widzisz linków po bokach

ZAMEK MUSZYNA
LEGENDY


ZWIĄZANE Z ZAMKIEM

O Królu Muskacie

Kiedyś tymi stronami uciekał król Muskata, otoczony rycerzami tak wysokiego wzrostu, że stojąc na przeciwległych szczytach gór, mogli sobie podawać ręce. Rycerze ci mówili biegle po łacinie.
Królowi przypadła okolica tak do gustu, że postanowił się tu zatrzymać. Zbudował sobie zamek i założył miasto, które otoczył murem. Dał mu nazwę od swego imienia Muskata – Muszyna.

O skarbach i zaklętym wojsku

W zapadłych czeluściach zamkowych lochów znajdują się skarby niezmierne, ukryte tam przez muszyńskich starostów, bogatych mieszczan i kupców przed wrogiem, który ciągnął na Rzeczpospolitą z wielkim orężem. Majętności tych pilnuje dwoje skamieniałych dzieci: chłopiec i dziewczynka. Może to dzieci któregoś starosty? Chłopiec ma na palcu pierścień szczerozłoty z brylantem, dziewczynka sznur paciorków z prawdziwych pereł.
W ogromnej sali, do której prowadzą żelazne drzwi jest zaklęte wojsko, pogrążone w zaczarowanym śnie. Gdy w niedzielę Palmową podczas procesji ksiądz uderza trzy razy w zamknięte drzwi kościoła krzyżem, na palcu chłopca obraca się pierścień, otwierają się żelazne drzwi do podziemi. Zaklęci żołnierze odzyskują mowę, budzą się ze snu i zasiadają do zastawionego stołu jak na święcone. Ucztują. Usługuje im dziewczynka ze sznurem pereł na szyi. Uczta nie trwa długo. Po paru chwilach wszystko znów kamienieje. Tak to powtarza się co roku, dopóki pierścień skamieniałe-mu chłopcu nie ześlizgnie się całkiem z palca. Gdy to nastąpi, wojsko ożyje. Stanie pod dowództwem chłopca, połączy się ze „śpiącymi rycerzami" z Tatr i stoczy krwawą walkę z wrogiem, który chciałby „zdeptać" Rzeczpospolitą. Po zwycięskiej bitwie dziewczynka ofiaruje każdemu żołnierzowi jedną perłę na pamiątkę wybawienia Ojczyzny.

Tyle legenda. Jednak w czasie prac wykopaliskowych w 1973 roku nie znaleziono ani lochów, ani skarbów. No cóż, w legendy się wierzy lub nie, opowiada lub słucha, a nie konfrontuje z rzeczywistością.

Uważni czytelnicy znajdą jednak tę samą legendę wśród opowieści o innym zamku. Którym? Rabsztyn

O studni na muszyńskim zamku

Było to po najeździe Węgrów na Muszynę ( 1474? ), kiedy to biskup krakowski kazał odbudować zamek po pożarze. Martwił się pan starosta, a z nim burmistrz i wójt, gdzie będzie woda dla zamkowych. Jak tu z rzek wodę na górę nosić ? Starosta, burmistrz i pleban uradzili, że trzeba studnię kopać. Kto jednak temu podoła i studnie na skale wybierze ? Kiedy rozglądano się za studnikiem, który by zadania się podjął, dobry los sam przywiódł rozwiązanie.
W niedalekim Sabinowie harniki zbója pojmali. Nie wiedzieli czyj to zbój, ani jak się nazywa. Okazało się, że był hardy, chytry, fałszywy i jak niedźwiedź mocarny. Dał się pojmać przez dziewczynę. Został przywieziony na muszyński zamek i wtrącony do lochów. Czekał na śmierć. Ale ksiądz wstawił się za nim do wójta, aby oszczędzić mu żywota i do pracy zagonić. „Niechaj studnię na zamku kopie i ona za więzienie mu służyć będzie. Jak do wody się dokopie, złoży przyrzeczenie iż zbójować nie będzie, to z życiem odejdzie jako woda.” Jak postanowiono – tak zrobiono. Robota nie szła szybko, bo skała twarda, a do wody daleko. Pomagali zbójowi dwaj mularze. Zbój kopał dzień i noc. Spał na dnie studni na desce lub płachcie. Jadł co mu na powrozie spuścili. Tak minął miesiąc. Kiedy i drugi miesiąc miał się ku końcowi, patrzy zbój w górę , a tu po powrozie na dół sunie piękna panna. Stanęła naprzeciw niego i śmieje się! – Kto ty – pyta zbój. – Jam ci jest studnica! Nie wiesz, że każda studnia i każde źródło ma swojego ducha, co go pilnuje? – A ty tu po co? – pyta zbój. – Nie martw się!. Pan Bóg dobry grzechy ci odpuści. Jutro wody się dokopiesz. Ale uważaj! Woda będzie wielka. Kiedy ją zobaczysz do wiadra skacz, za powrozy szarp, aby cię zaraz wyciągnęli. Inaczej się utopisz! Muszyna ma szczęście! Tyle tu dobrej, kwaśnej wody. Ta woda splendor i chwałę miastu przyniesie. Powiedziała i nagle znikła. Długo myślał zbój, sen to czy prawda... Nazajutrz ledwo kopać zaczął buchnęła woda. Cudem udało się zbója wyciągnąć. A w studni woda bulgotała, dudniła. Niedługo pojawił się wójt i starosta. Wyciągali wodę i próbowali. Dobra była. Długo studnia służyła panu staroście i jego ludziom.
A kiedy zamek zaczął się walić, austriacki zaborca kazał studnię kamieniami zasypać, aby się w niej nikt nie utopił. I dziś nie wiadomo gdzie na Baszcie była studnia, a była na pewno.

O skarbach z Baszty

W dzień Św. Trójcy o samej południowej godzinie, gdy odprawiana jest suma, otwierają się piwnice zamkowe i widać tam skarby niezmierne. Kto ma odwagę wejść, może nabrać złota ile dusza zapragnie, ale spieszyć się musi, bo jak tylko odezwą się dzwony kościelne na podniesienie, drzwi żelazne zatrzaskują się z hałasem i odgradzają drogę od świata.
Raz zapędziła się tam kobieta z dzieckiem na ręku. Nuż zagarniać i złoto gdzie się dało. Aby zaś jej dziecko nie przeszkadzało, położyła je obok na ziemi. Wtem odezwały się dzwony na podniesienie. Ledwie zdołała kobieta skoczyć ku drzwiom, gdy w oka mgnieniu zatrzasnęły się za nią. Wtedy się opamiętała, ale dziecko zostało przy skarbach. Daremne były płacze i lamenty. Rozpaczała laboga, aż się ludzie zbiegli i poradzili jej iść do księdza. Ksiądz kazał czekać i modlić się aż do roku. Kiedy po roku znowu w dzień Św. Trójcy na zamek pobiegła, zobaczyła drzwi otwarte, a na skarbach siedziało jej dziecko, żywe z czerwonym jabłuszkiem w ręku.

 

OKOLICE MUSZYNY

Baśń o mądrym bacy z gór i czarownicach

Dawno temu, muszyńscy ludzie opowiadali, że tacy co książki czytają znają się na czarach i ludzi nimi trapią. W górach żył baca co czytać i pisać umiał, a ludziom krzywdy nie robił. Czytał on książki o różnych chorobach i lekach na różne boleści, ale też i takie o jakich rozprawiali ludzie, o czarach i zaklęciach. Bartłomiej, stary baca tak opowiadał o tych książkach: „Widzi dobry człowiek kija, to podniesie, da kalece niech w chodzeniu się podeprze, niech nie trudzi się za wiele. A zły człowiek chyci kija, aby miał czym bliźnich ubijać. Skryje se go za plecami i znienacka ludzi pierze”... Baca był dobrym człowiekiem. Źle nikomu nie życzył, tylko ludziom pomagał.
Muszyńskie baby, gdy zeszły się nad rzeką kijami bijąc pościel i ubrania rozprawiali, jak to baca księgi trzyma zamknięte w dużej skrzyni. W tych księgach podobno czary są spisane i zaklęcia czarnoksięskie. Kto te księgi przeczyta, wszystkiemu zaradzi. Czarci z piekieł przylecą i będą mu służyć jak parobcy. Są w Muszynie czarownice, które te księgi czytały : Czarna Ula ze Złockiego, ruda Jewka z Jastrzębika, chciwa Magda z Leluchowa, ślepa Nastka z Zakościoła, krzywa Stefcia z Zazamczyska, z Wapiennego stara Hancia. Są i chłopy płanetniki z Zakościoła, z Zaulicy, z Zazamczyska i z Folwarku. Tak gadały kumy sobie, a nasz baca, posądzony o czary, miał być na Ćwierciach skazany.
A było to tak :
W Muszynie nastał proboszcz, a nazywali go Szyszką. Głosił on kazania jakoby w Muszynie byli ludzie co się ze złymi mocami zadają. Mówił iż trzeba z nimi zrobić porządek. Razem z Radą Miasta postanowili rozprawić się  z czarownicami, płanetnikami, wróżami, wróżkami, i wszelkimi odmieńcami. Kto się od razu nie przyznał, był bity i przypalany żywcem.
Wtedy sądy uchwalały takie kary: śmierć w ogniu, śmierć w Popradzie, śmierć na haku, ścięcie głowy lub w lochach rozdzieranie kołem. Gdy ksiądz dowiedział się, że Bartłomiej czarami się zajmuje, kazał zwołać radnych do Ratusza. Wyrok brzmiał : w ogniu spalić. Próżno burmistrz i rada wstawiała się za bacą, że Bartłomiej niewinny, że leczył chorych, że człek dobry i robaka by nie skrzywdził. Nawet starosta muszyński wstawił się za nieborakiem. Zmienili zdanie, gdy usłyszeli, że zbóje wielką kupą najadą Muszynę spalą i złupią wszystko co się da, gdyż Bartłomiej leczył wszystkich nawet zbóje skaleczone. Wyszedł wolno baca z sądu i od tego czasu jeszcze sporo ludzi wyleczył przez wiele lat ...  

Legenda  o  Czarnym  Wirze

 W Popradzie największa głębia to „Czarny Wir”. Jak głosi legenda, właśnie tu kupiec Amadej rozbił się na skałach, płynąc z transportem wina i tajemniczą beczką dukatów. Chytry kupiec chciał ukryć dukaty, dlatego płynął nocą. Jednakże panna wodna osłabiła jego czujność i spowodowała katastrofę. Popękały beczki i rozsypały się jak złoty deszcz. Legenda głosi, że Amadej co rok wraca pod skałę, jęczy i w blasku księżyca szuka swoich dukatów. Sięga dna rękami i wyrzuca zdobycz na brzeg. Niestety są to tylko kamienie. Przez całe wieki wybrał olbrzymią głębię, zwaną „Czarnym Wirem”.

 

Źródła:

www:
http://www.almanachmuszyny.pl/
http://mojamuszyna.republika.pl/

Literatura:
Kmietowicz F.: Opowieści zbójeckie. Towarzystwo Miłośników Ziemi Muszyńskiej. Muszyna 1995.
Kmietowicz F.: Legendy ziemi muszyńskiej. Muszyna 1999, PHU REMAR.
Karczmarzewaki A.: Podania i legendy z terenu Małopolski południowo- wschodniej. Rzeszów 1981.