ZAMEK NIESYTNO
LEGENDY
Jak Świnka zbója sąsiada rozgromił
Hans Czyrn, zbój jakich mało, po wydaniu husytów w ręce dostojników kościelnych, wrócił, jak sie wydawało, na drogę cnoty. Nie trwało to jednak długo i wkrótce otoczywszy się liczną uzbrojoną drużyną zaczął napadać na dobra sąsiadów czy zmierzających do nich gości, łupiąc i grabiąc bezlitośnie. Nikt jednak nie próbował nawet odwetu znając liczebność i siłę jego drużyny. Jeden z sąsiadów Gunzel Świnka z pobliskich Świn jak inni wielokrotnie ucierpiał przez właściciela zamku w Płoninie. Ród Świnków znany był w okolicy z umiłowania napitków wszelkich, toteż transporty z beczkami wypełnionymi różnorodnymi trunkami co raz częściej witały na zamku. Czyrna również zapragnął zaopatrzyć się w dobre trunki, więc rozkazał zając transport zmierzający do Świn i przewieźć wszystko do Niesytna. Takiej zniewagi Świnka znieść już nie mógł. Zebrał wszystkich zdolnych do walki na zamku i w jego okolicy i wyruszył do Niesytna. W tym czasie Czyrna z kompanami świętowali zdobycie tak atrakcyjnych łupów, opróżniając kolejne beczułki. Zatem kiedy Świnka napadł na zamek pijana i niespodziewająca sie ataku załoga nie była wstanie go obronić. Czirna został pojmany i wkrótce pozbawiony życia a cała okolica odetchnęła z ulgą.
na podstawie: M. Świeży "Zamki, twierdze, warownie"
Według niektórych legend to właśnie od nigdy niesytego bogactw Czirny zamek wziął swą nazwę Niesytno.
Legenda o garbatym szkielecie
Na podgrodziu zamku w Płoninie
mieszkała swego czasu garbata uzdrowicielka. Wołano na nią Częstocha. Pomagała
ona w różnych chorobach często i chętnie, chyba, że jak powiadała "śmierć już
położyła na chorym rękę". Kiedy pan zamku spadł z konia, jego piekna żona
Hildegarda natychmiast oczywiście posłała po Częstochę. Ta jednak orzekła, że
rycerzowi już nie jest w stanie pomóc. Rozgniewało to Hildegardę niemiłosiernie.
Kiedy jej mąż jeszcze tej samej nocy umarł postanowiła się zemścić na
uzdrowicielce. Wyrzuciła staruszkę z zamku i zaczęła ją oskarżać o czary i
kontakty z samym diabłem. I chociaż Częstocha była bardzo szanowaną osoba
wkrótce pomówienia rozniosły się szeroko po okolicy.
Po pewnym czasie w
okolicy rozszalała się zaraza. Kto tylko jeszcze był zdrów i miał możliwość uciekał, z Hildegardą
włącznie. W końcu w osadzie u stóp zamku pozostała jedynie Częstocha z córką,
które zabezpieczone wywarami z ziół zajęły sie pochówkiem zmarłych. Kiedy po
pierwszych przymrozkach zaraza ustąpiła Hildegarda wróciła do zamku i dla
bezpieczeństwa nakazała spalić osadę. Służba jednak nie wykonała polecenia
dowiadując sie od Częstochy, że zmarli są pochowani a okolica czysta. Hildegarda
jednak nie darowała staruszce i poleciła spalić osadę wraz z nią.
Kiedy
Hildegarda napawała się widokiem płonącej osady bramy zamku zamknęły sie za jej
plecami, nad głową rozpętała się burza a z ziemi wyłoniły sie szkielety
pochowanych przez Częstochę zmarłych i otoczywszy kierowały przerażoną kobietę
do głębokiego rowu. Kiedy już do niego wpadła na przód wysunął sie garbaty
szkielet, który wziąwszy w ręce swoją czaszkę rzucił ją w Hildegardę. Pozostałe
kościotrupy postąpiły podobnie, a kiedy skończyły rów zaczął się zamykać.
Wiele, wiele lat później w tym miejscu natrafiono na ogromna ilość czaszek.
Opracowano na podstawie J. Lamparska "Dolina Królów", U. A. Wiąckowie Legendy Karkonoszy i okolic
O obżarstwie jednego z panów na zamku
Samuel Zedlitz, pan na
zamku w Płoninie, mimo niemłodego już wieku nie mógł sie doczekać potomka.
Pochował już dwie żony i ożenił sie po raz trzeci. Po pewnym czasie okazało sie,
że tym razem zostanie wreszcie ojcem. Z tej wielkiej radości zaczął pić. W dniu,
w którym narodził się jego syn Zadlitz był tak pijany, że przynoszącego mu tą
wieść człowieka wygonił słowami "Małpo, idż!". Ten jednak nie znając
niemieckiego sadził, że pan zamku wypowiedział imię dla dziecka, które brzmiało
Affegeus. Oprzytomniawszy rano Zedlitz zdziwił się niepomiernie nadanym imieniem
jednak radości z posiadania dziedzica nic nie mogło przyćmić nawet tak dziwne
imię.
Syn juz w niemowlęctwie okazał się być dzieckiem, które znajdowało upodobanie w jedzeniu. Niestety upodobanie to z wiekiem nie mijało.
Młody pan myślał wyłącznie o jedzeniu, zaniedbując majątek, politykę a nawet
młodą żonę, prostą córką sołtysa. Zaniepokojona postępowaniem męża oraz jego
nieustannymi dolegliwościami wynikającymi z obżarstwa Katarzyna poszła po radę
do ojca. Ten po namyśle opracowała podstęp.
pewnego dnia do zamku przybył
pielgrzym, który utrzymywał, że przysłali go św. Piotr i św. Affegeus, którzy
dają Affege czas na opamiętanie się i odkupienie grzechów, których się dopuścił,
w tym przede wszystkim obżarstwa. Inaczej będzie sie smażył w piekle po wsze
czasy. Opowieść pielgrzyma była tak przerażająca, że Affege cała noc śnił o
mękach piekielnych a kiedy rano obudziwszy się zobaczył cały swój brzuch umazany
w smole, tak sie przeląkł, że od tej chwili postanowił nigdy więcej nie jeść do
syta. Wkrótce też po okolicy rozeszła się wieść, że nie warto gościć na zamku bo
nigdy nie można sie tam najeść do syta a zamek zaczęto określać mianem Niesytno.
na podstawie U. A. Wiąckowie Legenda o Affegeusie
Zamkowy duch
Jak wiadomo, żaden porządny
zamek nie może istnieć bez choćby jednego ducha.
Dawno, dawno temu zamek w
Płoninie należał do rodziny Dobrzyńskich. Ostatnia z rodu kobieta, pobożna i
bardzo przywiązana do zamku, nie dochowawszy się potomstwa w swej ostatniej woli
wyraziła życzenie, że zamek musi pozostać w chrześcijańskich rękach. Zapewne,
chcąc się po śmierci upewnić, że jej życzenie zostanie spełnione zaczęła
pojawiać się na zamku jako duch. To jednak nie pomogło znaleźć nowego
właściciela, zwłaszcza, że widywano ją ponoć w towarzystwie przystojnego
młodzieńca, zdaniem niektórych belzebuba we własnej osobie.
Tak oto zamek
pozostał opuszczony.
Legendy opracowane na podstawie: J. Lamparska "Dolina Królów", U. i A. Wiąckowie "Legendy Karkonoszy i okolic", www.zamki.pl , www.niesytno.pl, www.ks-j.pl, www.zamkipolskie.com.